Godło Polski

   

Wspomnienia Kamianna - marzec 2020

Wycieczka do Kamiannej Studentek i Studentów II semestru UTW UR

Kilka dni przed oficjalnym ogłoszeniem stanu zagrożenia epidemiologicznego odbyliśmy naszą ostatnią wspólną wycieczkę do Kamiannej. Dla mnie, a myślę, że i dla Was miała bardzo istotne znaczenie. W końcu to nasz pierwszy, wspólny, dwudniowy wyjazd, w czasie którego podróżujemy razem, chodzimy, zwiedzamy i spożywamy posiłki przy jednym stole, a przecież nic tak nie łączy - nie integruje jak właśnie stół. Jest jeszcze inny powód, dla którego wycieczka do Kamiannej ma dla mnie tak ważna. Ta wioska, to niezwykłe miejsce, w którym przyroda, nie skażona przemysłem i nadmiarem samochodów, tworzy wspaniałe warunki do wypoczynku i jednocześnie jest miejscem,
w którym tętni swoim naturalnym rytmem. No i są jeszcze pszczoły z Pasieką Barć o historii sięgającej początków drugiej połowy XX wieku, kiedy do Kamiannej przybył człowiek niezwykły – ksiądz Henryk Ostach, który swoją działalnością rozsławił tą maleńką wieś, a w historii zapisał się nie tylko jako wybitny pszczelarz, ale także człowiek, który całe swoje życie poświęcił działaniom na rzecz lokalnej społeczności.

Dom Pszczelarza – miejsce naszego pobytu, powstały w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, wysiłkiem samych pszczelarzy, zachował w sobie charakter i styl minionej już epoki, co dla nas, pamiętających czasy PRL stanowiło swoiste deja vu. Wieczorne spotkanie, przy miodzie pitnym było także pretekstem do powrotu, choćby na kilka godzin do czasów, gdy w trakcie studenckich rajdów, przy ognisku śpiewało się wspólnie jakże różnorodne piosenki.

Wycieczka stała się więc pretekstem do bliższego zapoznania się z pszczołami – temu służyły wygłoszone przeze mnie wykłady oraz opowieści o pszczołach i o historii Łemkowszczyzny, barwnie przedstawione przez p. mgr Jacka Nowaka, obecnego właściciela Pasieki Barć, człowieka, który przejął schedę po ks. Henryku Ostachu i do dziś czci Jego pamięć.

Kamianna jest także wsią położoną na granicy Beskidu Sądeckiego i Beskidu Niskiego od wieków zasiedloną przez ludność Łemkowską. W pobliskich miejscowościach Polany i Berest zachowała się pamięć o Łemkach,
a namacalnym dowodem ich wielowiekowej obecności w tamtych stronach są cerkwie grekokatolickie – perły architektury XVIII i XIX wieku.

Tylicz to z kolei miejsce, w którym przeplatają się różne wątki: historyczne, religijne i społeczne. W miejscowości tej znajduje się pomnik Kazimierza Puławskiego i Konfederatów Barskich, którzy, w niedaleko położonych Izbach, pod najwyższą górą polskiej części Beskidu Niskiego - Lackową (997 m n.p.m.) mieli swój obóz. W Tyliczu, którego nazwa wiąże się  z postacią biskupa Piotra Tylickiego (1543 – 1616) są dwa rzymskokatolickie kościoły
(stary - drewniany i nowy) oraz grekokatolicka cerkiew i jeszcze jedna świątynia tego obrządku zbudowana
w pobliskiej Muszynce, z której pochodzi, robiąca światową karierę aktorka i wokalistka Joanna Kulig.

Obok kościoła (Sanktuarium Matki Bożej Tylickiej), którego przepych wywołuje u zwiedzających jakże różne reakcje, znajduje się jeszcze jeden obiekt, który w zamyśle jego pomysłodawcy – miejscowego Proboszcza, miał łączyć wątki historyczno-patriotyczne z religijnymi. To Golgota – budowla z kamienia z licznym wnękami – kaplicami, mnóstwem rzeźb i napisów przytłaczających liczbą, ale wzbudzających refleksję nad sensem życia i wartościami chrześcijańskimi. Szkoda tylko, że pomysłodawca i wykonawcy nie zasięgnęli rady architektów krajobrazu
i ogrodników.

Obiad w rodzinnej, przytulnej restauracji „Wiejska chata” był miłym zwieńczeniem tej bardzo udanej wycieczki.
Ja jednak żałuję bardzo, że w tym roku, uczestniczyło w niej tak niewiele Studentek i Studentów naszego UTW. Może w przyszłym roku będzie lepiej!

Kazimierz Wiech

Pomniki na Plantach - spacer 2 czerwca 2020

„Odmrażamy wycieczki”


Wiem, że po tak długiej przerwie spowodowanej epidemią, czekacie Państwo z niecierpliwością na powrót do naszej dotychczasowej działalności.
Zaczynamy od spacerów po mieście w fachowym  towarzystwie p. mgr Małgorzaty Leks, która opracowała plan wycieczek na czerwiec, zamieszczony na naszej stronie internetowej.
Rozpoczynamy w niewielkich grupach od spacerów po mieście, w czasie których na początek będziemy unikali zamkniętych pomieszczeń.
Oczywiście, zalecamy w czasie spacerów zachowanie dystansu i zakładanie maseczek (jeżeli czujecie Państwo potrzebę) oraz zabieranie ze sobą pojemników z płynem odkażającym.

Pierwszemu spacerowi wzdłuż Krakowskich Plant, „od pomnika do pomnika”, towarzyszyła piękna pogoda i świetne humory uczestników.
Ten radosny nastrój wynikał zarówno z długiego wzajemnego niewidzenia Koleżanek i Kolegów, ale także ze świetnego, pełnego anegdot prowadzenia spaceru przez Przewodniczkę.
Oprócz słońca i zieleni drzew, towarzyszył nam głośny koncert ptaków, które chyba także ucieszyły się na nasz widok.

Spacer rozpoczęty w pobliżu pomnika Kardynała Adama Sapiehy wiódł dalej m.in. do obelisku upamiętniającego zarazy, które w ciągu wieków nawiedzały nasze miasto,
wspaniałego artystycznie pomnika Artura Grottgera, aż w pobliże dworca kolejowego i teatru im. Juliusza Słowackiego, gdzie znajdują się pomniki Floriana Straszewskiego, Michała Bałuckiego i Aleksandra Fredry.

Pierwsze wycieczki po Krakowie, już za nami. Będą następne. Nic już także nie stoi na przeszkodzie w organizowaniu wycieczek autokarowych (nie ma już ograniczeń dotyczących liczby osób w autobusie), chociaż… doskonale rozumiem obawy części Państwa, zostawiając każdemu z Was decyzję co do udziału. Wiem, że musi upłynąć sporo czasu, aby minęła także epidemia strachu, wywołana informacjami o pandemii tak w kraju jak i za granicą.

Bądźmy dobrej myśli. Nic co złe i „dołujące” nie trwa wiecznie. Myślmy pozytywnie o przyszłości!

Do rychłego zobaczenia!

Kazimierz Wiech

Barbakan i Mury Obronne Krakowa - spacer 9 czerwca 2020

„Odmrażamy wycieczki” - Barbakan i Mury Obronne Krakowa

Świetnie słucha się p. Małgosi Leks zwiedzając Kraków w kameralnej grupie studentek i studentów naszego UTW. Dzisiaj także skorzystałem z możliwości wspólnego zwiedzania i postanowiłem, po raz pierwszy w życiu (niewiarygodne – ja, urodzony w Krakowie!) zobaczyć Barbakan (znany też jako „Rondel”) od wnętrza. I nie żałuję. Centrum Krakowa widziane z wysokości galerii Barbakanu prezentuje się okazale i… całkiem inaczej (co nie powinno dziwić) aniżeli z poziomu ulicy. Szczególnie efektownie wygląda Plac Jana Matejki, a także Brama Floriańska i jej zielone otoczenie.

Zapamiętałem anegdotę, jedną z wielu, którymi p. Małgosia ubarwia prowadzone przez siebie wycieczki. Oto ona: „22 czerwca 1768 roku, w trakcie walk związanych z Konfederacją Barską, mieszczanin, pasamonik, Marcin Oracewicz, strzałem z murów miasta zabił pułkownika rosyjskiego, skutkiem czego, rosyjanie dnia tego od miasta odstąpili”. Legenda głosi, że stało się to wtedy, gdy obrońcom brakowało już kul, a Marcin Oracewicz, zamiast kuli użył guzika!

Uczestnikom spaceru spodobało się także opowiadanie o drodze królewskiej i gorącym witaniu przybywających do Krakowa królów. Stawiano bramy powitalne, bito specjalne monety, które rzucano wiwatującym mieszczanom. Ciekawe, czy któraś z tych monet tkwi jeszcze gdzieś w ziemi na naszym krakowskim, królewskim szlaku?

Spokojny, nie męczący spacer był okazją poznania nieznanych szczegółów związanych z historią miasta, by też kolejnym krokiem w kierunku „odmrażania” normalnej działalności naszego Uniwersytetu Trzeciego Wieku.

Spacer - po zioła na łąkę - 19 czerwca 2020

Po zioła na łąkę - 19 czerwca 2020

Na prośbę grupy Studentek i Studentów Studium Podyplomowego naszego UTW zorganizowane zostały pierwsze w tym roku zajęcia terenowe, których głównym tematem były rośliny rosnące w bezpośrednim otoczeniu człowieka oraz ich praktyczne zastosowanie i wykorzystanie. W roli wykładowcy wystąpił p. dr Stefan Gawroński znakomity botanik, fitosocjolog, ponadto głęboko zaangażowany w działania związane z kształtowaniem zieleni miejskiej Krakowa.

Spotkanie odbyło się pod Kopcem Kościuszki, gdzie wśród rosnących roślin, z pomocą naszego wykładowcy wyszukiwaliśmy interesujące nas gatunki. A było ich wiele i to nie tylko pod nogami, ale także wśród rosnących wokół krzewów i drzew, z których wiele posiada właściwości przydatne dla człowieka. Wykład dotyczył nie tylko rozpoznawania, chociaż ta część, dotycząca nie tylko roślin zielarskich, ale i uciążliwych chwastów, zawierała także treści dotyczące domowych sposobów pozyskiwania materiału zielarskiego oraz jego wykorzystania w postaci naparów, „herbatek” czy nalewek.

Uczestnicy spotkania otrzymali też wiele praktycznych informacji, a m.in. w jaki sposób suszyć zioła, od kogo pozyskiwać sadzonki i jak uprawiać te wartościowe rośliny, aby uniknąć stosowania pestycydów i innych agrochemikaliów.

W końcowej części spaceru, jego uczestnicy obejrzeli założoną pod Kopcem kwietną łąkę oraz usłyszeli opinię p. dr Gawrońskiego dotyczącą doboru gatunków oraz niebezpieczeństw związanych ze stosowaniem w uprawie, roślin obcego pochodzenia, które często wymykają się ze sztucznie założonych łąk i ogrodów, stając się inwazyjnymi, zagrażającymi naszym rodzimym gatunkom.

Kazimierz Wiech

Spacer - przełęcz Borek - 20 czerwca 2020

„Odmrażamy wycieczki” W góry, w góry, miły bracie…

Przed tygodniem napisałem o tym, jak bardzo tęsknię za Gorcami, a szczególnie za jednym z moich ulubionych szlaków. Gorce w ostatnich latach opanowane zostały przez inny rodzaj turystyki (dla mnie barbarzyńskiej),
a terenowe samochody i quady stały się plagą dla prawdziwych wędrowców od lat uprawiających pieszą turystykę. Rozjeżdżone drogi od strony Nowego Targu, Łopusznej czy Ochotnicy, tłumy w okolicy schroniska na Turbaczu zabrały Gorcom to, co było ich największą atrakcją: spokój, ciszę i poczucie tego co najważniejsze: bycia sam na sam z przyrodą. Takie właśnie Gorce inspirowały twórców wierszy i tekstów rajdowych piosenek, które do dziś mam w uszach. „Pusto w Gorcach jest jesienią”, „Od Turbacza wieje wiatr” – czy nożna zapomnieć te słowa i ich twórców Andrzeja Mroza, Andrzeja Torbusa, Jerzego Harasymowicza i tylu innych?

Są jednak miejsca, gdzie ta zmotoryzowana, hałaśliwa zgraja jeszcze nie dotarła i tak jak kiedyś na studenckich rajdach, a później w czasie sobotnio/niedzielnych spacerów można się jeszcze cieszyć ciszą, podkreślaną śpiewem ptaków i szumem strumienia, podziwiać bogactwo roślin na gorczańskich łąkach i przy ścieżkach wzdłuż dawnych szlaków. Moje zaproszenie do wspólnego spacerowania znalazło spory odzew, jednak budząca obawy i jak się później okazało nie trafiona prognoza pogody niejednego zniechęciła. Ale, jak powszechnie wiadomo z pogodą bywa różnie, a na naszych trzecio-wiekowych wycieczkach najczęściej świeci słońce i warunki sprzyjają turystycznym wędrówkom. Tak było i tym razem. Wprawdzie słońce i czyste miejscami niebo widać było tylko w oddali, ale nie padało i temperatura powietrza stworzyła komfortowe warunki do górskiego wędrowania.

Tak jak zapowiadałem wcześniej czekałem na towarzyszy wspólnego poznawania przyrody Gorców o godz. 10.00 przed bramą Gorczańskiego Parku Narodowego w Koninie z nadzieją, że może znajdzie się ktoś, z kim będę mógł dzielić radość ze spaceru po tak długiej przerwie. Kiedy już traciłem nadzieję, na horyzoncie pojawił się samochód,
a w nim jedna z naszych Studentek! Co za ulga! Teraz już będę mógł napisać, że odbyła się kolejna wycieczka naszego UTW – w końcu wziął w niej udział zarówno kierownik jak i studenci – a że tylko jedna? – to już nie ważne (zdarzało mi się prowadzenie wykładu dla jednej czy dwóch osób), szkoda tylko, że nie zebrało się nas więcej!

Tak więc spacer na przełęcz Borek rozpoczęliśmy punktualnie od Polany Potasznia (680-780 m n.p.m.), na której prawdziwa, naturalna kwiatowa łąka wzbudziła nasz zachwyt. Kwitły dwa gatunki storczyków, bodziszki, chabry, firletka i jaskry. Wcześniej w zaroślach pochylały główki kukliki i bodziszek żałobny, kwitła na niebiesko mydlnica,
a na asfaltową drogę wypełzły… duże pijawki (to prawdopodobnie drapieżna pijawka końska (Haemopis sanguisuga), okresowo pojawiająca się na lądzie)

Droga na przełęcz wiedzie wzdłuż dzikiego strumienia, którego spienione wody płyną po surowych, kamiennych kaskadach, osłonięte wiosennie zielonymi gałęziami buków. Ten spacer był także swoistym, przyrodniczym cofnięciem zegara Natury o jakieś dwa, a może nawet trzy tygodnie, stąd wiele kwitnących roślin, które już gdzie indziej dawno zakończyły kwitnienie. Zauważyliśmy rutewkę orlikolistną i przenęt purpurowy, były też „dywany” kwitnącej marzanki, a gdzieniegdzie ostatnie kwiaty śledziennicy skrętolistnej. Na liściach lepiężnika i podbiału siedziały czarne, żółto nakrapiane chrząszcze - rozpucze (rozpucz lepiężnikowiec – Liparus glabrirostris to największy polski ryjkowiec), na kwiatach świerząbka siadały muchówki bzygowate. Pojawił się też niewielki, podłużny, jaskrawoczerwony chrząszcz z rodziny ogniczkowatych, którego nazwa, akurat wtedy uciekła z mojej pamięci (powróciła dopiero w domu, a ten chrząszcz to po prostu ogniczek większy (Pyrochroa coccinea)

W czasie drogi na przełęcz nie spotkaliśmy nikogo, dopiero na końcu pierwszego etapu naszego spaceru pojawili się rowerzyści i nieliczni piesi turyści. Przełęcz Borek (1009 m n.p.m.) to mało atrakcyjne miejsce: brak rozległych widoków, błotnisty teren wydeptany przez licznych turystów, których drogi krzyżują się właśnie w tym miejscu,
a wszystko otoczone gęstym lasem i wysokimi krzewinkami borówek. Ta najniższa z gorczańskich przełęczy jest jednak doskonałym punktem wyjście do dalszych wędrówek: na Turbacz, do Lubomierza, czy na przełęcz Przysłop przez Kudłoń. Ponieważ pogoda dopisywała zdecydowaliśmy kontynuować nasz spacer wybierając żółty szlak
w kierunku Kudłonia (1274 m n.p.m.).

Ten etap wycieczki był niezwykle malowniczy, wiódł bowiem już nie przez las, a wzdłuż gorczańskich polan, ostatnio objętych czynną ochroną, zapobiegającą zarastaniu, przywracającą ich pierwotny wygląd jeszcze z pasterskich czasów, gdy słychać było beczenie owiec i czuło się dym z wędzenia oscypka. Na polanie Kopa pojawiła się nawet nowa bacówka szkoda jednak, że zniknęły prawie wszystkie stare. Na łąkach wyrosła więc licznie okazała ciemiężyca, jaskier platanolistny i prawdziwe łany paproci. Z ostatniej polany roztaczał się spektakularny, rozległy widok na niezbyt odległe szczyty Beskidu Wyspowego, a w ich prawidłowym nazwaniu pomogła tablica przedstawiająca panoramę rozpościerającą się przed naszymi oczami.

I to właściwie koniec spaceru, ponieważ droga powrotna w kierunku Koniny wiodła przez las tym samym szlakiem tzw. „brukowaną drogą”, której kamienie pokryte zbutwiałymi liśćmi, gliną i wilgocią były miejscami bardzo śliskie. Jeszcze tylko spotkanie z okazałym okazem borowika ceglastoporego i wizyta przy źródełku ze znaną w okolicy smaczną i co najważniejsze czystą wodą, po którą przyjeżdżają mieszkańcy Koniny i Niedźwiedzia.

I wreszcie deszcz. Wprawdzie nie oczekiwany przez nas, ale od poprzedniego dnia zapowiadany. Gęsty „kapuśniak” dopadł nas dopiero na ostatnim kilkusetmetrowym odcinku przed parkingiem i był właściwie dodatkowym, atrakcyjnym dopełnieniem wycieczki. Bardzo udanej wycieczki.

Będą następne. Trudno żyć bez chodzenia, patrzenia, dostrzegania i nazywania tego co się widzi. Temu zawsze służyły nasze wycieczki. I mam nadzieję, że tak będzie w przyszłości.

Do zobaczenia niebawem (mam cichą nadzieję, że na szlaku).

Kazimierz Wiech