Czerwiec 2020
Udostępnij:

„Odmrażamy wycieczki” W góry, w góry, miły bracie…


Przed tygodniem napisałem o tym, jak bardzo tęsknię za Gorcami, a szczególnie za jednym z moich ulubionych szlaków. Gorce w ostatnich latach opanowane zostały przez inny rodzaj turystyki (dla mnie barbarzyńskiej),
a terenowe samochody i quady stały się plagą dla prawdziwych wędrowców od lat uprawiających pieszą turystykę. Rozjeżdżone drogi od strony Nowego Targu, Łopusznej czy Ochotnicy, tłumy w okolicy schroniska na Turbaczu zabrały Gorcom to, co było ich największą atrakcją: spokój, ciszę i poczucie tego co najważniejsze: bycia sam na sam z przyrodą. Takie właśnie Gorce inspirowały twórców wierszy i tekstów rajdowych piosenek, które do dziś mam w uszach. „Pusto w Gorcach jest jesienią”, „Od Turbacza wieje wiatr” – czy nożna zapomnieć te słowa i ich twórców Andrzeja Mroza, Andrzeja Torbusa, Jerzego Harasymowicza i tylu innych?

Są jednak miejsca, gdzie ta zmotoryzowana, hałaśliwa zgraja jeszcze nie dotarła i tak jak kiedyś na studenckich rajdach, a później w czasie sobotnio/niedzielnych spacerów można się jeszcze cieszyć ciszą, podkreślaną śpiewem ptaków i szumem strumienia, podziwiać bogactwo roślin na gorczańskich łąkach i przy ścieżkach wzdłuż dawnych szlaków. Moje zaproszenie do wspólnego spacerowania znalazło spory odzew, jednak budząca obawy i jak się później okazało nie trafiona prognoza pogody niejednego zniechęciła. Ale, jak powszechnie wiadomo z pogodą bywa różnie, a na naszych trzecio-wiekowych wycieczkach najczęściej świeci słońce i warunki sprzyjają turystycznym wędrówkom. Tak było i tym razem. Wprawdzie słońce i czyste miejscami niebo widać było tylko w oddali, ale nie padało i temperatura powietrza stworzyła komfortowe warunki do górskiego wędrowania.

Tak jak zapowiadałem wcześniej czekałem na towarzyszy wspólnego poznawania przyrody Gorców o godz. 10.00 przed bramą Gorczańskiego Parku Narodowego w Koninie z nadzieją, że może znajdzie się ktoś, z kim będę mógł dzielić radość ze spaceru po tak długiej przerwie. Kiedy już traciłem nadzieję, na horyzoncie pojawił się samochód,
a w nim jedna z naszych Studentek! Co za ulga! Teraz już będę mógł napisać, że odbyła się kolejna wycieczka naszego UTW – w końcu wziął w niej udział zarówno kierownik jak i studenci – a że tylko jedna? – to już nie ważne (zdarzało mi się prowadzenie wykładu dla jednej czy dwóch osób), szkoda tylko, że nie zebrało się nas więcej!

Tak więc spacer na przełęcz Borek rozpoczęliśmy punktualnie od Polany Potasznia (680-780 m n.p.m.), na której prawdziwa, naturalna kwiatowa łąka wzbudziła nasz zachwyt. Kwitły dwa gatunki storczyków, bodziszki, chabry, firletka i jaskry. Wcześniej w zaroślach pochylały główki kukliki i bodziszek żałobny, kwitła na niebiesko mydlnica,
a na asfaltową drogę wypełzły… duże pijawki (to prawdopodobnie drapieżna pijawka końska (Haemopis sanguisuga), okresowo pojawiająca się na lądzie)

Droga na przełęcz wiedzie wzdłuż dzikiego strumienia, którego spienione wody płyną po surowych, kamiennych kaskadach, osłonięte wiosennie zielonymi gałęziami buków. Ten spacer był także swoistym, przyrodniczym cofnięciem zegara Natury o jakieś dwa, a może nawet trzy tygodnie, stąd wiele kwitnących roślin, które już gdzie indziej dawno zakończyły kwitnienie. Zauważyliśmy rutewkę orlikolistną i przenęt purpurowy, były też „dywany” kwitnącej marzanki, a gdzieniegdzie ostatnie kwiaty śledziennicy skrętolistnej. Na liściach lepiężnika i podbiału siedziały czarne, żółto nakrapiane chrząszcze - rozpucze (rozpucz lepiężnikowiec – Liparus glabrirostris to największy polski ryjkowiec), na kwiatach świerząbka siadały muchówki bzygowate. Pojawił się też niewielki, podłużny, jaskrawoczerwony chrząszcz z rodziny ogniczkowatych, którego nazwa, akurat wtedy uciekła z mojej pamięci (powróciła dopiero w domu, a ten chrząszcz to po prostu ogniczek większy (Pyrochroa coccinea)

W czasie drogi na przełęcz nie spotkaliśmy nikogo, dopiero na końcu pierwszego etapu naszego spaceru pojawili się rowerzyści i nieliczni piesi turyści. Przełęcz Borek (1009 m n.p.m.) to mało atrakcyjne miejsce: brak rozległych widoków, błotnisty teren wydeptany przez licznych turystów, których drogi krzyżują się właśnie w tym miejscu,
a wszystko otoczone gęstym lasem i wysokimi krzewinkami borówek. Ta najniższa z gorczańskich przełęczy jest jednak doskonałym punktem wyjście do dalszych wędrówek: na Turbacz, do Lubomierza, czy na przełęcz Przysłop przez Kudłoń. Ponieważ pogoda dopisywała zdecydowaliśmy kontynuować nasz spacer wybierając żółty szlak
w kierunku Kudłonia (1274 m n.p.m.).

Ten etap wycieczki był niezwykle malowniczy, wiódł bowiem już nie przez las, a wzdłuż gorczańskich polan, ostatnio objętych czynną ochroną, zapobiegającą zarastaniu, przywracającą ich pierwotny wygląd jeszcze z pasterskich czasów, gdy słychać było beczenie owiec i czuło się dym z wędzenia oscypka. Na polanie Kopa pojawiła się nawet nowa bacówka szkoda jednak, że zniknęły prawie wszystkie stare. Na łąkach wyrosła więc licznie okazała ciemiężyca, jaskier platanolistny i prawdziwe łany paproci. Z ostatniej polany roztaczał się spektakularny, rozległy widok na niezbyt odległe szczyty Beskidu Wyspowego, a w ich prawidłowym nazwaniu pomogła tablica przedstawiająca panoramę rozpościerającą się przed naszymi oczami.

I to właściwie koniec spaceru, ponieważ droga powrotna w kierunku Koniny wiodła przez las tym samym szlakiem tzw. „brukowaną drogą”, której kamienie pokryte zbutwiałymi liśćmi, gliną i wilgocią były miejscami bardzo śliskie. Jeszcze tylko spotkanie z okazałym okazem borowika ceglastoporego i wizyta przy źródełku ze znaną w okolicy smaczną i co najważniejsze czystą wodą, po którą przyjeżdżają mieszkańcy Koniny i Niedźwiedzia.

I wreszcie deszcz. Wprawdzie nie oczekiwany przez nas, ale od poprzedniego dnia zapowiadany. Gęsty „kapuśniak” dopadł nas dopiero na ostatnim kilkusetmetrowym odcinku przed parkingiem i był właściwie dodatkowym, atrakcyjnym dopełnieniem wycieczki. Bardzo udanej wycieczki.

Będą następne. Trudno żyć bez chodzenia, patrzenia, dostrzegania i nazywania tego co się widzi. Temu zawsze służyły nasze wycieczki. I mam nadzieję, że tak będzie w przyszłości.

Do zobaczenia niebawem (mam cichą nadzieję, że na szlaku).

Kazimierz Wiech

Fot. Kazimierz Wiech

Centrum Kultury i Kształcenia Ustawicznego
w Krakowie
Al. 29 Listopada 46
31-425
Kraków
12 662 52 87
© 2023 Uniwersytet Rolniczy im. Hugona Kołłątaja w Krakowie
Projekt i wykonanie strony: Dział Informatyki UR
Redaktor strony: Magdalena Boś